Wszystko
zaczęło się kilkanaście lat temu w San Diego – Kalifornia. Christian Estrada przyjechał
do tego miasta mając 18 lat, aby studiować marketing i reklamę.
„Zaczęły mi strasznie wypadać
włosy, byłem zdesperowany” opowiada Christian. Przyjaciel z Salwadoru „co miał
dużo włosów”, dał mu klucz do rozwiązania problemu. „Opowiedział mi, że on miał
identyczny problem i wyleczył się aloesem”.
Przyjaciel
przywiózł mu dojrzałe rośliny aloesu i nauczył Estradę „filetować” liście, aby
wydobyć z nich żel. „Codziennie nakładałem go na głowę i po trzech tygodniach
stało się coś w rodzaju cudu. Włosy stawały się coraz mocniejsze a po dwóch
miesiącach przestały wypadać. Stosując tę terapię pięć, sześć miesięcy
zauważyłem, że włosy na głowie zaczęły rosnąc w miejscach, w których do tej
pory nie rosły”.
Od tego momentu
„stałem się fanatykiem aloesu, zacząłem bardzo dużo czytać na jego temat”. Poza
tym podróżując szukał produktów zapobiegających wypadaniu włosów i jednocześnie
zawierających aloes i nie znalazł nic, wszystkie produkty były przeznaczone do
pielęgnacji skóry.
W między czasie
Christian przeprowadził się do Los Angeles gdzie znalazł dobrą pracę w agencji
reklamy. Przez cały czas kontynuował kurację aloesem. Przyszedł moment, kiedy: „zmęczyłem
się już cięciem liści, myciem, filetowaniem i wydobywaniem żelu, zacząłem
mieszać żel z normalnym szamponem” mówi Estrada. Znajomi i przyjaciele zaczęli
go zamawiać i to był moment, kiedy Christian zdecydował o produkcji preparatu
na większą skalę.
Ale w Stanach nie
posiadał kontaktów, aby założyć firmę produkcyjna, byłoby to bardzo drogie. Więc
spakował walizki i wrócił do Argentyny. Wrócił w grudniu 2001 roku dokładnie w
dniu ogólnokrajowych protestów przeciwko rządowi w Argentynie i bardzo poważnie
rozważał powrót do stanów. Ale nie zrobił tego.
„Miałem dolary,
ale niezbyt dużo. Skontaktowałem się z zakładem biochemicznym i zacząłem
wydobywać sok z aloesowych liści. Moim celem było stworzenie produktów o
możliwie największej zawartości aloesu. Osiągnęliśmy go po ośmiu miesiącach pracy
i badań”.
Nazwę marki
miał już w głowie i mógł ja zarejestrować bez problemu.
Pierwsza prezentacja dla szerszej
publiczności odbyła się w 2005 roku na targach Cosmesur, które organizuje się
raz do roku w prowincji La Rural
w Argentynie.
„Zaczęliśmy
praktycznie od niczego, byliśmy ja, wspólnik i handlowiec, który pomagał nam w
sprzedaży. Chodziliśmy od apteki do apteki z prezentacją naszych produktów,
często zostawiając je na próbę.”
„Wprowadzenie
nowej marki na rynek nie jest łatwa sprawą. Jeśli przychodzisz bez protekcji,
albo dużej kasy, jest ciężko, aby ktoś dał ci szansę znalezienia się na półce w
sklepie”- mówi Christian.
Dziś firma Naturaloe sprzedaje
szampony, odżywkę, tonik/serum przeciw wypadaniu włosów, żel do ciała i krem
nawilżający w ponad 200 punktach sprzedaży, przeważnie w stolicy, Buenos Aires.
Za pośrednictwem strony internetowej sprzedają swoje produkty w głąb kraju i
szukają dużych dystrybutorów.
Docierają też
zamówienia z poza granic kraju. „Wyeksportowaliśmy produkty do Hiszpanii, Czech
w małych ilościach. W tej chwili negocjujemy z ludźmi z Iranu i Polski (MARIPOSAS) i mamy wielu zainteresowanych w Chinach”.
Mała firma, w
której pracuje osiem osób fakturuje około 15.000$ miesięcznie. Rośnie bez
reklamy, dzięki polecaniu z ust do ust.
Według Estrady
kluczem jest wysoka zawartość aloesu w produktach „Ta ilość żelu z aloesu jaką
ja zużywam w przeciągu miesiąca innym znanym markom starcza na rok” zapewnia
Christian.
Materiał do
produkcji przychodzi z plantacji w San Miguel del Monte. „Plantacja ma prawie
hektar i jest na niej prawie 7000 sadzonek. Aloes rośnie szybko. W naszym
klimacie jest dojrzały po dwóch latach i co roku daje około 15 nowych
sadzonek”.
„To, co
przykuwa naszą uwagę to, w jaki sposób kupują nasze produkty cudzoziemcy.
Właściciel punktu w Santa Cruz robi zamówienia co tydzień. Opowiada nam, że
turyści po prostu wyciągają mu je z rąk” mówi Christian Estrada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz